Ola i jej kolorowy świat

"Nie zatrzymuj się, cokolwiek będzie musisz iść"

niedziela, 27 lipca 2008

W domu to jednak jest dobrze;)

Już po wycieczce. Zostały tylko wspomnienia i zdjęcia;) Bardzo dużo zdjęć... No i najgorzej to wybrać te najlepsze bo każde się łączy z jakimś wspomnieniem i każde w mojej głowie jest najpiękniejsze.

Wspaniałe 3 tygodnie! Nawet nie wyobrażałam sobie jak dobrze mogą one wpłynąć na moje samopoczucie, że wróce pełna chęci do pracy i wszystkiego, gotowa na kolejne kroki i kolejne wyzwania;)))))) [ble, jak to pompatycznie brzmi:P].

Koniec gadania! Zdjęcia!











piątek, 18 lipca 2008

Zwiedzac i robic notatki:)

Ola wreszcie odkryla rzecz podstawowa:) Ze czlowiek sie uczy do konca zycia. Oczywiscie wiedziala o tym wczesniej bo to prawda wpajana z kazdej strony. Nie czula jednak az tak bardzo znaczenia jej poniewaz przytloczona byla przez swoja edukacje, ktora wymuszala na niej poglebianie wiedzy.

Dzis jednak Ola nauczyla sie, ze najbardziej dziwne rzeczy przychodza kiedy wydaje sie ze juz nic nie moze zaskoczyc. I tak wlasnie Ole zaskoczyla jej wewnetrzna egzystencja i zrozumienie pojecia 'tesknoty'. Do tej pory Ola spotykala sie z tesknota za rodzina, ludzmi z ktorymi zyla, przyzwyczaila sie i z ktorymi dzielila wiele aspektow swojego zycia, ktorych brakowalo, ale swiadomosc ze wroca dodawala sil.

Tym razem Ola doswiadczyla tesknoty egzystencjonalnej:) jej wnetrze podzielilo sie na dwa, jedna czesc byla z Ola, zwiedzala i robila zdjecia smakujac kazdej rzeczy i widoku po kolei. Druga blakala sie we wszechswiecie, jakby cos zgubila, albo jakby nagle czegos jej zabraklo. Eh straszne to kiedy dusza sie rozdziela bo wtedy nie wiadomo co ze soba zrobic.

Moze powrot do polski przyniesie polaczenie zagubionych czesci srodka;)

sobota, 12 lipca 2008

Las zwany Vegas

To już kolejna noc w Vegas☺ Tym razem z kończącym się budżetem, więc i z inną polityką noclegową. Przyznać jednak trzeba że łóżka hotelowe są o niebo wygodniejsze niż karimata w namiocie. Nie zmienia to jednak faktu, że gwiaździste niebo nad Grand Canyon robi większe wrażenie:) Uznaliśmy jednak, że spanie w temperaturze 40 stopni przekracza nasze granice wytrzymałości więc zdecydowaliśmy, że hotel jest lepszym pomysłem niż namiot:P

A z rana kanapki z mielonką (już ostatnią;P), kawa z McDonaldsa i w drogę na klify Kalifornii i w kierunku miasta aniołów i jego plaż pełnych pięknych ciałek:) O pięknych ciałkach nasłuchaliśmy się od Amerykanki z LA spotkaniej na trasie w dół Natural Bridges. Polecała też ulicę "dziwnych ludzi" (Rodeo Drive) i trasy dla piechórów wokół Los Angeles;P Przed nami ponad 200 kolejnych mil, zobaczymy co będzie☺ A i tak będzie wspaniale! I gorąco;P

wtorek, 8 lipca 2008

Blog - reaktywacja:)

Halo halo! Jest tam kto? ;)

Po tygodniu namysłu chyba jednak blog zostanie wskrzeszony. Powodów jest kilka, ale jeden bezpośredni:piwo:)

Ola przebywa właśnie gdzieś na pustyniach Utah czy Arizony, łapiąc od czasu do czasu sygnał internetowy. Traumatycznym przeżyciem był jednak fakt, że w rezerwatach indiańskich nie przedają piwa ani w ogóle alkoholu! Szukaliśmy wszędzie nie mogąc uwierzyć, że ktoś mógł wpaść na taki genialny pomysł. I za każdym razem kiedy w sklepie nasze twarze wykrzywiały się na wiadomość, że piwa to nie ma, słyszeliśmy radosne: Welcome to Utah! :)

Okazało się, że jednak w Utah mają jaja, a przynajmniej wyobraźnię. Znaleźliśmy w końcu piwo o obniżonej zawartości alkoholu (4%) ale za to o smaku piwnym:) Najciekawsze jednak są nazwy piw:


Provo Girl:) z prowokującą panią na okładce:)

Why have just one? Polygamy Beer:))))

I jeszcze kilka cudnych nazw takich jak Dead Horse itp itd:)

A poza tym to USA to nietylko hamburgery i Coca COla. To tez cudowna nieskażona ludzką ręką przyroda:)
Locations of visitors to this page