To już kolejna noc w Vegas☺ Tym razem z kończącym się budżetem, więc i z inną polityką noclegową. Przyznać jednak trzeba że łóżka hotelowe są o niebo wygodniejsze niż karimata w namiocie. Nie zmienia to jednak faktu, że gwiaździste niebo nad Grand Canyon robi większe wrażenie:) Uznaliśmy jednak, że spanie w temperaturze 40 stopni przekracza nasze granice wytrzymałości więc zdecydowaliśmy, że hotel jest lepszym pomysłem niż namiot:P
A z rana kanapki z mielonką (już ostatnią;P), kawa z McDonaldsa i w drogę na klify Kalifornii i w kierunku miasta aniołów i jego plaż pełnych pięknych ciałek:) O pięknych ciałkach nasłuchaliśmy się od Amerykanki z LA spotkaniej na trasie w dół Natural Bridges. Polecała też ulicę "dziwnych ludzi" (Rodeo Drive) i trasy dla piechórów wokół Los Angeles;P Przed nami ponad 200 kolejnych mil, zobaczymy co będzie☺ A i tak będzie wspaniale! I gorąco;P
Ola i jej kolorowy świat
"Nie zatrzymuj się, cokolwiek będzie musisz iść"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
z mielonką? taka z polska?
noooo importowana:)
Prześlij komentarz