Białe szaleństwo, 2 tygodnie urlopu. Żyć nie umierać, a najlepiej to zatrzymać czas, albo przynajmniej dwukrotnie wydłużyć. A tu jak na zlość, zgodnie z zasadami fizyki, czas płynie tym szybciej im lepiej się bawię:(
Pobudka codziennie rano, aby jak najszybciej skontrolować jakość wyratrakowanego stoku. Za każdym razem pobudnka boli (z różnym natężeniem) i za każdym razem przypominają się szaleństwa poprzedniej nocy.
Zmęczeni kolejną nocą w południe zjeżdżamy do schroniska, żeby odpocząć wreszcie:P Wszyscy już nas opuścili, zostali tylko ci najbardziej zmęczeni, popijający browarka i cieszący się spokojem i ciszą gór.
- Ehhh lubie się tak poopierdalać...
- Noo, fajnieee tak...
Mineło 10 min
- Ej ruszcie się, idziemy jeździć. Nie opierdalać się.
- Ale przecież ty lubisz się opierdalać...
- Tak, ale nie lubię jak ktoś się opierdala na moim urlopie.
Kolejny dzień, czarna trasa, przez krótkofalówkę odzywa się kolega, który został na szczycie:
- Ej, ja nie czuję się bezpiecznie i nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł zaczynać od czarnej trasy.
W ogóle to jestem nierozciągnięty jeszcze. A wy się rozgrzewaliście?
- Tak, przecież piliśmy piwo jadąc tu wyciągiem. Spotkajmy się na dole;)
Ola i jej kolorowy świat
"Nie zatrzymuj się, cokolwiek będzie musisz iść"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
A Ötzi? zapomniałaś o nim!!! Mój demon prędkości też rano miał mdłości...
O Otzim nie wspomniałam bo w końcu to nie ja prowadziłam z nim rozmowy tylko Twój brat, co nie lubi jak ktoś się opierdala na jego urlopie;))))
Prześlij komentarz