No cóż, minęły te wspaniałe czasy koreankskie, kiedy to pozbawieni przybytku boskiego, powszechnie zwanego kuchnią, musieliśmy stołować się w pobliskich restauracjach. Wszystko podane, smaczne (no, powiedzmy sobie szczerze - zdarzało się różnie, ale z przewagą smaczności) i zmywać nie trzeba, ani tym bardziej kusić losu własnymi wynalazkami kulinarnymi.
Dobre czasy minęły, trzeba zadbać o swój żołądek... A ponieważ polskie restauracyjne żywienie może brutalnie zabić mój portfel (który jest zresztą na diecie;)) to zdecydowałam się podjąć wyzwanie i zacząć gotować:)
Zaczęłam z grubej rury. W czwartek wracąjąc z pracy mocno zastanawiałam się co tu sobie upichcić. Miałam kilka równoważnych opcji: barszcz biały, barszcz czerwony, zupa brokułowa, krem z borowików no i warzywna:) Po długich przemyśleniach, rzucaniu monetą i rozrysowaniu drzewa decyzyjnego wybrałam barszcz biały.
Skomplikowany przepis: Do 500 ml wsypać proszek, wymieszać, zagotować i po zagotowaniu trzymać 5 minut na małym ogniu:) Ufff, udało się! Niech żyje talent kucharki Oli! Efekt był jednak średnio smaczny:(
Weszłam więc na wyższy poziom abstrakcji i odważnie postanowiłam porzucić pomysł z zupami w proszku. Tym razem ugotowałam uwaga, uwaga, królewską zupę szczawiową! Przepis był już bardziej skomplikowany i wymagał wyobraźni. Kupiłam więc dwie różne mrożonki, wrzuciłam do garnka z wodą, rozpuściłam nawet rosołki i jeszcze zagęściłam śmietanką light z dodatkiem bazyli ;) Mmmmmm
Efekt rewelacyjny, a wyznacznikiem smaku jest fakt, że brat odważył się zjeść ze mną:) Jak widzą Drodzy Czytelnicy, odwaga jest u nas rodzinna;)
Aż cała drżę na myśł o dalszych wyprawach kulinarnych:)))))
Ola i jej kolorowy świat
"Nie zatrzymuj się, cokolwiek będzie musisz iść"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
oj, pamietam Cie jako wysmienitego kucharza. raz nawet jak z Ania spoznilem sie na obiad to nas niezle skrzyczalas ( chyba w Sztynorcie). pyszne byly te nasze zeglarkie posilki:) dzieki:***
O taaak, w sztynorcie:) Zeglarski posiłek w postaci sosu ze słoika:) Ja to lubie ułatwiać sobie życie:)
ALe już nie mów, że skrzyczałam was, przecież jestem łagodna jak baranek:)))
A kiedy wybieramy sie na rejs??? :)
na rejs, jak tylko beda sprzyjajace wiatry. jak u Ciebie wieje? u mnie jeszcze sroga zima.
Prześlij komentarz